niedziela, 25 marca 2018

Dlaczego NIE warto uczyć się języka hiszpańskiego?


Język hiszpański to drugi najczęściej używany język na świecie. Posługuje się nim aż 650 milionów ludzi na siedmiu kontynentach. Nie podlega zatem wątpliwości, że umiejętność biegłego posługiwania się tym językiem ma mnóstwo zalet, o których nawet kiedyś pisałam. Czy zatem bylibyśmy w stanie wymienić choć jedną negatywną stronę tej zdolności? Okazuje się, że tak. Przygotowałam dzisiaj listę kilku argumentów, które przemawiają za tym, aby NIE uczyć się języka hiszpańskiego. Zaskoczeni? Przeczytajcie!

1. Zrozumiesz wszystko

Zdolność posługiwania się językiem hiszpańskim da Ci możliwość zrozumienia większej części świata. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że będziesz w stanie porozumieć się z kimś niemalże w każdym miejscu na globie. Umiejętność bezproblemowego komunikowania się z milionami ludzi jest bez wątpienia ogromną zaletą. Jak zatem można kwalifikować ten fakt jako wadę? Problem pojawić się może, gdy okaże się, że rozumiesz wszystko i wszystkich, nawet to, czego usłyszeć wcale nie chcesz. Niewygodne rozmowy, krępujące zwierzenia, niemiłe komentarze, męczące kłótnie, nieoczekiwane komplementy, niechciane propozycje. A skoro już zrozumiesz, to nie wypada nie odpowiedzieć. Gorzej, gdy oprócz tego, że nie przystoi milczeć, usłyszane zdanie wymagać będzie Twojej interwencji, ponieważ może okazać się obelgą, czy przekleństwem rzuconym w Twoją stronę, a takie konwersacje nigdy nie prowadzą do niczego dobrego. 

2. Enrique Kościoły

Podążając tropem poprzedniego podpunktu, możemy odnieść go również do rozrywki, w tym głównie muzyki. Nagle zdasz sobie sprawę, że Enrique Iglesias nazywa się Enrique Kościoły, Antonio Banderas to Antonio Flagi, a Mario Casas to nikt inny jak Mario Domy. Brzmi wystarczająco dziwnie? Dzięki znajomości języka hiszpańskiego będziesz w stanie zrozumieć, o czym śpiewają wszyscy słynni hiszpańskojęzyczni muzycy. Niektóre piosenki mogą stracić jednak swój urok, gdy zdasz sobie sprawę, że ich teksty są często płytkie lub niemające sensu. Kolejnym rozczarowaniem może być fakt, iż wszystkie utwory z gatunku reggeaton mówią o kobietach lub o… kobietach. 

3. Całe życie po hiszpańsku

Gdy nauczysz się już posługiwać biegle językiem hiszpańskim, pragnienie posiadania go w Twym codziennym życiu może stać się obsesją. Emocje związane z faktem nieposiadania problemów ze zrozumieniem Hiszpana mogą całkowicie Tobą owładnąć. Twój dysk komputerowy wypełnią hiszpańskojęzyczne filmy, Twój telefon hiszpańskie utwory muzyczne, a półkę w pokoju książki napisane przez hiszpańskich pisarzy lub te w ojczystym języku Cervantesa. Na szczycie listy największych marzeń znajdzie się wyjazd do Hiszpanii, a najlepiej w poszukiwaniu męża. Hiszpański omami Cię swym urokiem i ciężko będzie Ci wrócić do polskiej rzeczywistości.


4. Kto ze mną porozmawia?

Jaki sens ma uczenie się języka obcego, gdy po długich i męczących miesiącach nauki nie można go praktykować? Dlatego, gdy poczujesz się już swobodnie, a bariera językowa odejdzie w niepamięć, zapragniesz praktykować język hiszpański w swym codziennym życiu. A że język ten jest wyjątkowo piękny, pragnienie to przerośnie Twoje wyobrażenia. Szukać będziesz osób, które będą w stanie utrzymać z Tobą swobodną pogawędkę, przejrzysz cały Internet w poszukiwaniu Hiszpanów chętnych na wymiany językowe, a na Facebooku zapiszesz się do każdej grupy, która będzie miała coś wspólnego z tym językiem. Pokochasz jego delikatne brzmienie na tyle, że w pewnym momencie przestaniesz już rozmawiać z osobami, z którymi rozmawiałaś dotychczas jedynie po polsku.

5. Tłumacz

Nie opędzisz się od znajomych, rodziny, przyjaciół, którzy będą prosić Cię, abyś przetłumaczyła wszystko, co tylko związane jest z językiem hiszpańskim. Nowa piosenka Shakiry? Ty będziesz zmuszona podzielić się jej tłumaczeniem szybciej, niż znajdzie się ono w Internecie. Poznasz wszystkie wywiady z Romeo Santosem, które streszczać będziesz dla zakochanej w nim przyjaciółki. A sposoby na hiszpański flirt znać będziesz na pamięć dzięki koledze, który próbuje poderwać czarnooką Hiszpankę.

6. Miłość

Znajomość języka hiszpańskiego rozbudzi w Tobie miłość i pasję, jakiej jeszcze nie znałaś i nie miałaś okazji doświadczyć. Wszystko wydawać Ci się będzie piękniejsze, subtelniejsze i przyjemniejsze dla ucha, gdy wymawiane w tłumaczeniu na język hiszpański. Zapragniesz żyć w tym języku, otaczać się nim i zapomnieć, że nie jest on nawet Twym ojczystym językiem. Namiastka hiszpańskiego rozpali chęć dalszej nauki i owładnięcia języka do perfekcji. Hiszpański bowiem potrafi zawrócić w głowie. 


Czy wymienione argumenty wydają Wam się wystarczająco przekonywujące do tego, aby zniechęcić kogoś do nauki języka hiszpańskiego? Dla pewności dodam, że tekst napisany jest oczywiście w totalnie żartobliwej formie i ma za zadanie rozbawić, a nie zmusić do refleksji. Znajomość języków obcych otwiera nam drzwi na świat, więc im więcej, tym lepiej i gdyby wziąć temat na poważnie, nie sposób byłoby wymienić nawet jedną wadę umiejętności jaką jest biegłe posługiwanie się językiem hiszpańskim, ponieważ takowa zwyczajnie nie istnieje. Chciałam raczej ukazać, iż uzależnić może nie tylko sama Hiszpania, ale już jej ojczysty język, którego nauka wciąga i staje się nałogiem. A wiem, co mówię, ponieważ sama doświadczyłam tego lata temu. Także nie zdziwcie się, jeśli po niedługim czasie kształcenia się w tym kierunku zaczniecie odczuwać efekty opisane w dzisiejszym wpisie. 

niedziela, 18 marca 2018

Czy wrócę do Polski? Czyli plany na najbliższą przyszłość...




Problemami, z którymi zmaga się wielu emigrantów jest brak akceptacji nowej sytuacji, długotrwała aklimatyzacja i rozerwanie między nowym krajem, a ojczyzną. Decyzja o przeprowadzce najczęściej zostaje podjęta samodzielnie, nieprzymuszenie, choć być może nie do końca świadomie. Emigracja z wyobrażeń rzadko przypomina rzeczywistość, czy to w pozytywnym, czy negatywnym aspekcie. Wielu ludzi pyta mnie, czy zostanę w Hiszpanii na zawsze, czy to właśnie tutaj chcę spędzić resztę mojego życia. Pytanie niełatwe, nie zwykłam bowiem zaglądać tak daleko w przyszłość, ponieważ z doświadczenia wiem, że los lubi płatać figle i zupełnie poprzestawiać przygotowane wcześniej plany. Jedno jednak wiem na pewno. Wiem, co czuję i czego pragnę właśnie w tym momencie. A jest to Hiszpania.

Hiszpania jest bowiem moim domem. Polska na zawsze pozostanie w mym sercu i z głębokim sentymentem wspominam spędzone tam lata oraz cieszę się jak dziecko, gdy kupuję bilety lotnicze na święta, jednak z dniem decyzji o przeprowadzce wiedziałam, że aby osiągnąć pełną akceptację nowego życia, będę musiała przestawić swą mentalność i myśleć o Polsce w czasie przeszłym, nie teraźniejszym. Nie było to zadanie trudne, ponieważ o Hiszpanii marzyłam od nastoletnich lat, także emigracja była poniekąd spełnieniem skrytego pragnienia. Mój staż nie należy do najdłuższych, jednak mimo to, jestem w stanie otwarcie i szczerze przyznać, że Hiszpania stała się moim domem. To tutaj poznałam miłość mojego życia, założyłam rodzinę oraz spełniam się jako partnerka, matka, kobieta i człowiek.


Wielu emigrantów wciąż tęskni za Polską, odczuwa pustkę, smutek i brak czegoś, co ciężko określić słowami. Ja również tęsknię i oddałabym wiele, aby moi bliscy mieszkali zaledwie parę ulic, czy choćby kilometrów dalej. Zaakceptowałam jednak myśl, że jest to obecnie zwyczajnie niemożliwe, a owa wewnętrzna akceptacja mojej sytuacji przyniosła spokój ducha. Nie czuję, abym opuszczając Polskę coś straciła, abym nieustannie zmagała się z brakiem czegoś, co posiadałabym w Polsce, a co poprzez decyzję wyjazdu do tak odległego kraju codziennie tracę. Czy niczego mi zatem nie brakuje? Brakuje mi ludzi. Rodziny, przyjaciół, znajomych twarzy. Gdybym mogła coś zmienić, przeniosłabym ich wszystkich tu, do mojej Hiszpanii. Za czym innym mogłabym tęsknić na tyle, aby nie móc sobie z tym uczuciem poradzić? Rzeczy materialne są do odtworzenia. W Europie coraz łatwiej o polskie produkty wszelkiego rodzaju. Jeśli chodzi o mentalność, mam wrażenie, że lepiej odnajduję się w hiszpańskim stylu życia. Uwielbiam urlopy w Polsce, ale tylko te chwilowe, bo wtedy właśnie uczę się doceniać ojczyznę. Żyjąc w Polsce każdego dnia marzyłam o wyjeździe, przeprowadzce do słonecznej Hiszpanii, w której wszystko wydaje się łatwiejsze, piękniejsze, prostsze. Gdy sen miał się ziścić, odliczałam dni do wylotu, aby ostatecznie ze łzami w oczach, lecz ogromną ekscytacją w sercu opuścić dotychczasowy dom. Teraz jednak, gdy pojawiam się tam zaledwie parę razy w roku, nauczyłam się zauważać drobne szczegóły, zwracać uwagę na aspekty, które kiedyś kompletnie mi umykały. Rozmowa w ojczystym języku bez najmniejszej trwogi, że rozmówca mnie nie zrozumie, głośne kolędy i mnóstwo rodzajów ryb na wigilijnym stole, prószący delikatnie śnieg, zjeżdżanie na workach wypchanych słomą, biblioteka pełna polskich książek i film w kinie w ojczystym języku, pierogi ruskie na obiad i śledź w lodówce, bycie „panią” Aurelią, srebrzyste jeziora z wędkarzami na pomostach, przestrzeganie przepisów drogowych, stare, budzące wspomnienia pociągi bez przedziałów… Wszystkie te aspekty przypominają mi o mojej ojczyźnie, jednak zadowalam się nimi w pełni te kilka razy w roku i może dzięki temu potrafię je docenić.

Nie żal ci tego wszystkiego, co zostawiłaś za sobą? Usłyszałam nie raz. I tym razem się powtórzę. Żal mi bliskich osób, które zostały kilka tysięcy kilometrów za mną. Czy jednak odczuwam na co dzień tę różnicę odległości? W wieku 18 lat wyjechałam na studia do Warszawy, ponad 400 km od mojej rodzinnej miejscowości. Tak, podróżowanie między miastami było łatwiejsze, ponieważ wystarczyło wskoczyć do pociągu, jednak wbrew pozorom wcale nie wskakiwałam do niego tak często. Wizyty w rodzinnym domu nie odbywały się dużo częściej niż te obecne, a różnica odległości jest przecież ogromna. Poniekąd więc zahartowałam się i przywykłam do rzadkich spotkań z najbliższymi, choć nie oznacza to, że przy pożegnaniu przed przeprowadzką do Hiszpanii nie polały się litry łez. Mogę pokusić się jednak o stwierdzenie, że studia w pewien sposób przygotowały mnie na kolejną, jedynie dalszą rozłąkę. A przyjaciele? Tęsknię, dlatego staram się, aby owa tęsknota nie owładnęła mną całą i utrzymuję codzienny kontakt z tymi, na których najbardziej mi zależy.


Nie odrzucam myśli powrotu do Polski, ponieważ nie jestem w stanie przewidzieć przyszłości i tego, co mnie czeka. Jednak po latach platonicznej miłości do Hiszpanii, a naprawdę były to długie lata, po spełnieniu marzenia, o którym wiedziała każda osoba, która zamieniła ze mną więcej niż dwa słowa, nie wyobrażam sobie na ten moment porzucenia życia, które tu zbudowałam. Hiszpania nie była dla mnie nowym miejscem, ponieważ miałam okazję odwiedzić jej sporą część dużo wcześniej. A skoro była, i nadal jest moją pasją, czytałam, szukałam, oglądałam i poznałam choć odrobinę jej specyfikę, zanim przeniosłam się tu na stałe. Prawdziwe życie nie przypomina wyobrażeń, dlatego tak jak i w każdym miejscu, również w Hiszpanii przyszło mi zmagać się z problemami, niedociągnięciami, zagwozdkami. Czy w Polsce nie byłoby pod tym względem podobnie? Problemów nie uniknie się nigdzie, jedynie ich osobliwość może się zmieniać w zależności od kraju. Dlatego cieszę się, że emigracja nie jest moim brzmieniem, że nie muszę płakać po każdej rozmowie przez Skype i pluć sobie w brodę, dlaczego zdecydowałam się na wyjazd, ponieważ mogę sobie wyobrazić, jak trudne musi być to przeżycie. Zakończę prostym, acz prawdziwym zdaniem. Jestem szczęśliwa w Hiszpanii i mam głęboką nadzieję, że tak też pozostanie, a jeśli nie? Dopiero wtedy zacznę się o to martwić.  

niedziela, 11 marca 2018

Jak wygląda związek z Hiszpanem?




Czy związek z Hiszpanem różni się czymś od związku z Polakiem? Nie mogłabym zaprzeczyć, w końcu oprócz różnic charakterów, czy wychowania dochodzi jeszcze całe mnóstwo rozbieżności kulturowych. Choć przecież nasze kolejne relacje zazwyczaj kontrastują z tymi poprzednimi. Chyba każdy z nas choć raz porównywał wzajemnie swych partnerów, mniej lub bardziej świadomie doszukując się sprzeczności i podobieństw. Porównania rodzą pytania, dlatego wiele już razy zostałam poproszona o podzielenie się doświadczeniami z życia z Hiszpanem. Każdy człowiek jest inny, więc zapewne nie wszystko zależy od narodowości, ja jednak podjęłam się zebrania kilku cech charakterystycznych mojego związku z Alberto i spróbowałam przedstawić Wam, jak wygląda codzienność z Katalończykiem.

1. ¿Hablas castellano?

Zapewne dla nikogo nie będzie zaskoczeniem fakt, iż między sobą porozumiewamy się tylko po hiszpańsku i tak było od początku. Co się z tym wiąże? Musiałam np. przywyknąć do żartów Alberto związanych z językiem, wciąż zdarzy mi się bowiem popełnić drobny błąd, gafę, zmyślić słowo, czy źle coś przetłumaczyć. Nie są to oczywiście żadne złośliwości z jego strony, a żartobliwe dogryzanie, za które ja odpłacam się podśmiewując się, gdy to on przekręci polskie lub angielskie słowo. Językowe docinki to jednak nie wszystko. Związek z Hiszpanem oznacza życie po hiszpańsku. Co chcę przez to powiedzieć? Oglądamy filmy z dubbingiem, które uda mu się wywalczyć raz na jakiś czas. Gdy Alberto jest domowym DJ-em, w głośnikach słychać gównie hiszpańską muzykę. Co tydzień włączamy uwielbiany przez każdego mieszkańca tej części Półwyspu Iberyjskiego serial - La que se avecina oraz przyzwyczaić się musiałam, że spajdermen to espiderman, kolgejt, to kolgate, a U2 to UDos.

2. Czy codziennie na obiad jecie zupę?

Kuchnia polska i hiszpańska nie mają ze sobą nic wspólnego, musieliśmy więc dojść do pewnych kompromisów. Zupy serwujemy głównie zimą, Alberto nauczył się jeść gotowane ziemniaki, a przy stole zawsze towarzyszy nam chleb. Po obiedzie koniecznie podany musi zostać deser nawet, jeśli miałby to być mały jogurt czy owoc. Nigdy nie byłam miłośniczką słodkości, ale odkąd niemalże każdego dnia słyszę "Co na deser?", sama przywykłam do sięgania po jakąś smaczną zagryzkę. Nauczyliśmy się więc łączyć obie kuchnie i nie zamykać się na nowe smaki.

3. Vamos de fiesta

Zanim założyłam rodzinę, nie różniłam się wiele od reszty młodych ludzi, których typową rozrywką wielu weekendów jest imprezowanie. W tej kwestii posiadam doświadczenia z obu krajów. Zabawy w Polsce i w Hiszpanii nieco się jednak różnią. W Hiszpanii okazało, że z domu wychodzimy grubo po północy, a dyskoteki nie są otwierane wcześniej niż przed 2. Tak zwany "before" to zazwyczaj spotkania w barach przy drinkach i piwach. Ogromnym zaskoczeniem był dla Alberto polski zwyczaj domówek i studenckiego picia wódki z kieliszków przed wyjściem do klubu. Do dziś opowiada o tym swoim znajomym. Bo przy okazji wódkę pije się tu rzadko, o czym mieliśmy okazję przekonać się po kilku polskich imprezach i doświadczeniach Alberto z tym trunkiem. Domyślacie się zapewne, że nie były to doświadczenia pozytywne, aczkolwiek zabawne. W hiszpańskich dyskotekach tańczyliśmy głównie do reggaetonu, a do domu wracaliśmy, gdy na zewnątrz robiło się już jasno podczas, gdy o tej samej porze w Polsce dawno bym już spała. Dlatego w międzynarodowym związku nawet imprezowanie może być ciekawe, gdy łączysz przyzwyczajenia dwóch różnych krajów.

4. No pasa nada

Mimo, iż stale próbuje temu zaprzeczyć, Alberto również posiada kilka typowych dla Hiszpanów cech. Niektóre zaliczymy do zalet, ale niejedną niestety do wad. Ogromnym walorem będzie na pewno hiszpańskie radosne i luźne podejście do życia, którego wciąż się od niego uczę. Alberto narzeka czasami, że za bardzo się wszystkim przejmuję i stara się przekonać mnie, iż życie jest dużo przyjemniejsze, gdy nie zadręczamy się każdą błahostką, a przede wszystkim tą, na którą zupełnie nie mamy wpływu. Często ma on rację, jednak owy atut może chwilami przekształcić się w minus, ponieważ przychodzi taki moment, gdy faktycznie należałoby się nad czymś poważnie zastanowić lub czymś przejąć, a nie powtarzać, że "no pasa nada", a wszystko jakoś się rozwiąże.  Dlatego może dobrze się uzupełniamy i właśnie wtedy, gdy należy zachować otwarty i trzeźwy umysł, wkraczam ja z rzeczowym podejściem do sprawy.

5. Już zawsze będziesz "guiri"

Guiri to kolokwialne określenie turysty, obcokrajowca przebywającego w Hiszpanii. Moje życie niczym nie przypomina już wakacji, a o samym kraju myślę, że wiem więcej niż niejeden Hiszpan. Wbrew temu dla Alberto już chyba do końca życia pozostanę "guiri". Mimo bardzo dobrej znajomości hiszpańskiego istnieje mnóstwo zwrotów, których nie znam i nigdy nie słyszałam, mowa tu zwłaszcza o kolokwializmach, dlatego bywa, iż muszę poprosić Alberto o wytłumaczenie ich znaczenia. "Zapomniałem, że jesteś guiri", słyszę w odpowiedzi. Czasami się ze mną w ten sposób drażni, śmiejąc się, że my, "los guiris" to i tamto, ale wiem, że nie robi tego w żadnym wypadku, aby sprawić mi przykrość.

Związek z obcokrajowcem jest bez wątpienia ciekawy i inny. Bywa zabawnie, bywa intrygująco i zawsze emocjonująco. Oprócz drugiego człowieka, uczymy się także zupełnie innej kultury, tradycji, stylu życia. Uczymy się akceptować, tolerować, dochodzić do kompromisów. Często dociera do nas, że do jednej sprawy podejść można na wiele sposobów, świat posiada bowiem wiele punktów widzenia, a ten nasz wcale nie musi być tym odpowiednim. Poza wypisanymi różnicami codziennie dochodzi do drobnych niespodzianek i mimo, iż wydawałoby się, że znamy się już na wylot, życie ukazuje nam, że inna kultura może zaskoczyć nas pod wieloma względami. I czyż nie jest to właśnie cudowne?