poniedziałek, 28 sierpnia 2017

9 faktów o Polsce, które zaskoczyły Alberto


Polska i Hiszpania. Kraje rzekłabym różniące się niemalże wszystkim. Jak ktoś lubi przygody i poznawanie nowej kultury, to na pewno odnajdzie się na obczyźnie. Nie da się jednak ukryć zaskoczenia niektórymi z różnic między krajem ojczystym, a tym z emigracji. O tym, za czym tęsknię żyjąc w Barcelonie oraz o różnicach między dwoma krajami pisałam już spory czas temu. Podzieliłam się również wizją Polski mojego hiszpańskiego partnera oraz tym jak widzą nas Hiszpanie. O czym więc  będzie dzisiaj? Znów o Polsce i znów oczami Hiszpana, ale tym razem w punktach i zwięźlej. 9 faktów, które zaskoczyły Alberto, gdy bliżej poznał Polskę. 

STUDIA

Alberto był bardzo zaskoczony tak różną formą studiowania od tej w Hiszpanii. Studia dzienne, zaoczne, wieczorowe. W Barcelonie nie istnieje taki podział. Mamy jedynie wybór pomiędzy zajęciami w godzinach wczesno porannych oraz popołudniowych. I co najważniejsze studia w Polsce są darmowe. Alberto uważa to za ogromny atut naszego kraju. Wiele młodych osób w Hiszpanii mimo chęci nie może studiować właśnie ze względu na wysokie koszty nauki. Podobnie jest z magisterką. Znajomi z uniwersytetu w Barcelonie podziwiali to, że byłam już w trakcie robienia studiów magisterskich, które dla nich nie są tak łatwe do osiągnięcia znów z powodu pieniędzy. A jak już mówimy o studentach, to wspomnę, jakim pozytywnym zaskoczeniem dla Alberto były zniżki studenckie. Wszędzie. Kino, komunikacja miejska, atrakcje, rozrywki, a nawet restauracje. W Barcelonie zniżki mają dzieci oraz niekiedy osoby poniżej 26 roku życia. Promocje dla studentów nie są tutaj w ogóle popularne. 

PRZYWITANIE

U nas podanie ręki, w Hiszpanii dwa całusy. A ten mój Alberto lądując w Polsce po raz pierwszy zaraz chciał się ze wszystkimi całować. Przed zapoznaniem każdej nowej osoby musiałam przypominać mu, żeby nie wyrywał się zaraz do dawania całusów, tylko wyciągnął dłoń. Zaskakuje go do dziś, że wiele osób wita się zwykłym cześć bez żadnego kontaktu cielesnego. 

TEŚCIOWIE

Teściowie i nasze słynne mamo i tato. To dopiero był dla Alberto szok. W Hiszpanii nie ma takiej tradycji i czułby się bardzo nienaturalnie zwracając się do teściów mamo i tato. Tutaj raczej mówi się do nich po prostu na ty.

NAZWISKO

Jak pewnie wiecie, w Hiszpanii każda osoba posiada dwa nazwiska – po ojcu oraz po matce. Dlatego właśnie Alberto był zaskoczony, gdy dowiedział się, że w Polsce nazwisko mamy tylko jedno. Hiszpańskie feministki miałyby tu niezłe pole do popisu. Jak to tylko nazwisko ojca? Jak to bez nazwiska matki, kobiety? Skandal! Dlatego w każdym urzędzie wypełniając dokumentację panie z okienka zawsze pytają: „A drugie nazwisko?”. A zostając już przy tym temacie kolejną nowością okazała się dla niego zmiana nazwiska po ślubie. W Hiszpanii te same nazwisko posiada rodzeństwo. Biorąc ślub osoby zostają przy swych dotychczasowych. 

IMIONA

Stara polska tradycja mówi o nadawaniu dziecku dwóch imion. Idąc za naszym zwyczajem ja również chciałam nadać synkowi dwa imiona. Ile musiałam natłumaczyć się Alberto, że to drugie imię jest jedynie symboliczne i syn nie będzie przedstawiał się Alexander Leonardo tak, jak ja nie przedstawiam się Aurelia Hanna. On już to wie, jednak inni niestety nie, dlatego dla nauczycieli w szkole będzie on Alexandrem Leonardo tak, jak jest Jose Maria, czy Maria Carmen, czyli jedno dwuczłonowe imię. 

LEKTOR

Kto mieszka w Hiszpanii lub czyta bloga dłużej wie, że w tym pięknym kraju króluje dubbing. Dubbinguje się wszystko. Od seriali, poprzez reklamy i bajki, aż do filmów. Nic więc dziwnego, że Alberto przekonany był, że w Polsce również mamy dubbing. Nie do końca rozumie on funkcję lektora. Zastanawia się, jak to jest słyszeć dwa głosy mówiące w różnych językach jednocześnie. Ja odpowiadam mu na to prosto – kwestia przyzwyczajenia. 

CIEPŁE POSIŁKI

Tak, tak, w Hiszpanii również spożywa się ciepłe posiłki, nie to miałam na myśli. Rzadko za to je się ciepłe zupy (w lato to skandal!), a niemalże nikt nie pije gorących napojów, no nie licząc kawy. U nas pierwsze danie to zazwyczaj zupa, niezależnie od pory roku, w Hiszpanii często sałatka, na ochłodę. Alberto nie mógł zrozumieć, jak moja mama mogła ugotować zupę pomidorową w LIPCU. Pozostając przy temacie posiłków kiedyś wspominałam również o różnych godzinach spożywania ich. Tyczy się to głównie kolacji, którą w Hiszpanii jada się około godziny 22. W Polsce o tej godzinie zazwyczaj wszelkie restauracje zamykają już kuchnię, ponieważ ludzie raczej nie jedzą ciepłych dań w nocy. To był kolejny szok dla Alberto.

CENY

Nie można by nie wspomnieć o zaskakująco niskich dla Alberto cenach. Do dziś potrafi wysłać znajomym zdjęcie paragonu, czy obiadu w restauracji z dopiskiem „jedyne 10 euro”. Ja zawsze śmieję się, że dla każdego, kto zarabia w euro, w Polsce byłoby tanio. On twierdzi jednak, że nawet nie przeliczając euro na złotówki nasz kraj to jeden z tańszych do życia. Jedynie wino jest droższe niż w Hiszpanii. Ale tak to jest, gdy w kraju pije się więcej wina niż wody.

KOŚCIÓŁ

Alberto przyznaje, że dopóki nie poznał mnie, Polską jako krajem interesował się niewiele. Dopiero odkąd jesteśmy razem, zgłębia jej historię, politykę i kulturę. Dlatego ogromnym zaskoczeniem była dla niego liczba osób, które zobaczył w kościele na chrzcinach Alexa. A zwłaszcza ludzi młodych. Jak sam twierdzi, w Hiszpanii taki widok nie tylko byłby rzadki, ale niemożliwy. A jak już mowa o ludziach, to wiecie co jeszcze wprawiło go w zdziwienie? To, że Polacy są wysocy. I to nie tylko mężczyźni, ale kobiety również.

Oto właśnie lista tych aspektów, które Alberto wydawały się na pierwszy rzut oka szokujące. Teraz już się przyzwyczaił, z dumą mówi, że Alex ma dwa imiona, a nawet czasem prosi mnie o zupę pomidorową. W lato! A jakie fakty odnośnie Polski zaskoczyły najbardziej Waszych partnerów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz