czwartek, 13 października 2016

W końcu z nami!



                Porodu bałam się od zawsze, tego okropnego bólu, o którym wszyscy mówią. Moja babcia zawsze mówiła mi, że pierwszego porodu nie ma co się bać, bo nie wiesz, co cię czeka. Ja natomiast czytałam, szukałam informacji, oglądałam filmiki, i im więcej czytałam, tym bardziej się bałam. I jakbym sobie wywróżyła. Mój poród, licząc od odejścia wód, trwał 42 godziny. Tak, 42 niekończące się godziny. 



                Po odejściu wód nie pojawiły się niestety skurcze, dlatego lekarze zdecydowali się na wywołanie ich za pomocą oksytocyny. Prawdą jest, że jedynie o czym myślisz podczas porodu, to zdrowie twojego dziecka. Słyszałam kilka historii, gdzie po odejściu wód bez pojawienia się skurczy po długim czasie, lekarze decydowali się na cesarskie cięcie. Mnie o takiej możliwości nawet nie wspomniano, cesarskie cięcie jest tu ostatecznością. W tym samym czasie obok rodziła 14 letnia cyganka. Było to zarazem przerażające, ale poniekąd pocieszające, jak zażartował sam lekarz – ona dała radę, to ty też dasz.

                Wiele kobiet skarży się na niekompetencje położnych i barbarzyński sposób, w jaki zostały potraktowane podczas porodu. Ja natomiast pobyt w szpitalu pod względem opieki wspominam bardzo miło. Położne traktowały mnie bardzo profesjonalnie, a jednocześnie po ludzku, spokojnie wszystko zawsze tłumacząc. Może też ze względu na wypisany strach na mojej twarzy, jednakże uspokajające słowa lekarzy dużo pomogły. Na wejściu dostałam wszystkie potrzebne rzeczy osobiste takie, jak ręczniki, piżamę, kosmetyki itp. Posiłki podawano trzy razy dziennie, w tym obiad dwudaniowy z deserem (jogurt, owoc). Co jakiś czas zaglądała położna, aby upewnić się, że wszystko w porządku, a ostatnie kilka godzin spędziłam przy maszynie monitorującej tętno dziecka. 

                Alberto, mój partner był przy mnie wspierając mnie na tyle, na ile mógł, pięć nocy śpiąc na twardym, rozkładanym fotelu obok mojego łóżka. 



                W szpitalu, w którym rodziłam podkreślają wagę kontaktu „ciało do ciała” matki z dzieckiem. Pierwsze cztery godziny życia, dziecko spędza wtulone w ciało matki owinięte jedynie kocykiem i karmione piersią (wcześniej oczywiście zapytano mnie, czy będę karmić). Dopiero po tych czterech godzinach biorą dziecko, aby je wykąpać i ubrać. Ojciec również dopiero po tych, dla niego niekończących się, 4 godzinach może po raz pierwszy wziąć dziecko na ręce. Pamiętam, jak Alberto mówił, że dopóki nie poczuł Alexa w swoich ramionach, nie docierało do niego do końca, że właśnie został ojcem. Wzruszająca chwila. 



                W szpitalu spędziliśmy jeszcze trzy kolejne noce, dwie w towarzystwie przeraźliwie chrapiącego męża kobiety leżącej obok – koszmar. 

                Nie wiem, czy sam poród i dni spędzone w szpitalu zmęczyły mnie bardziej psychicznie, czy fizycznie. Trzy pierwsze noce praktycznie nieprzespane. Ciągłe zamartwianie się, czy z dzieckiem jest wszystko w porządku, ze względu na przedłużającą się akcję porodową. Strach, ból, zmęczenie. Jednak, gdy wracam do tego myślami, z pewnością jak każda matka, wiem, że warto było powalczyć, aby teraz przeżywać piękne chwile z moim synkiem.


3 komentarze:

  1. Moj synek ma 2,5 roku i tez ma na imie ALEX <3 .Rodzilam w szpitalu w Lleida,moj porod trwal ok 16 dlugich godzin,ale naprawde bardzo milo wspominam profesjonalna opieke i podejscie poloznych i lekarzy.U nas pokoje sa jednoosobowe na szczescie,wiec nikt nikomu nie przeszkadzal.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym pokojem w takim razie Ci się udało. Jak nie chrapiący mąż, to stękająca z bólu kobieta, której widok napawał mnie jeszcze większym przerażeniem, co do tego, co zaraz przecież czekało mnie samą. Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nie mam jeszcze doświadczeń w tym zakresie, ale z tego co słyszałam, to w Hiszpanii porody są o wiele bardziej ludzkie niż w Polsce. Bardzo się cieszę, że podzieliłaś się historią.

    PS. Jako ulepszenie sugerowałabym zainstalowanie systemu komentarzy Disqus na blogu ;) O wiele lepiej się komentuje i gdy odpowiadasz na komentarz, osoba jest powiadomiona i w bardzo łatwy sposób może odpowiedzieć :) Polecam 100%, mam na moich blogach :)

    OdpowiedzUsuń